Polityka i ekonomia oraz biznes przenikają się na wielu płaszczyznach i w zasadzie bardzo często wydarzenia gospodarcze mogą zdemontować rząd, tak samo jak rząd może skutecznie sparaliżować biznes. Gospodarka globalna to system naczyń połączonych, przy których jakiekolwiek zmiany i reformy mogą doprowadzić do bardzo negatywnych lub pozytywnych skutków. Oczywiście często da się przewidzieć zachowanie rynków po wprowadzeniu danych zmian – nie jest zaskoczeniem, że wiele firm międzynarodowych będzie się zastanawiało nad przeniesieniem swoich siedzib lub punktów handlowych do innego państwa, gdy Polska zdecyduje się na dodatkowe opodatkowanie podmiotów jak banki czy wielkie sklepy. Naturalnie niektóre zmiany są dużo łatwiejsze do przeprowadzenia, o ile ma się poparcie społeczeństwa, albowiem ostatecznie politycy i rząd nie są rozliczani przez prezesów wielkich firm czy szefa giełdy papierów wartościowych, ale przez wyborców. I tak długo jak wyborcy sami domagają się konkretnych działań jak opodatkowanie banków – politycy nie muszą obawiać się w ogóle politycznych konsekwencji takiego posunięcia.
Powinni natomiast, o ile są prawdziwymi mężami stanu i zależy im na dobrobycie wszystkich kolejnych pokoleń, myśleć o długofalowych zmianach gospodarczych. Aby jednak prawidłowo oszacować długoterminowe reakcje rynków na konkretne reformy i zmiany organizacji gospodarki, potrzeba bardzo doświadczonych, obiektywnych i profesjonalnych ekonomistów. Niestety bardzo często osoby pracujące w ministerstwach i innych instytucjach rządowych zajmujących się projektowaniem budżetu na kolejne lata, otrzymują pracę z powołania politycznego i niestety merytorycznie ani kompetencyjnie nie są władni, aby takie sugestie i reformy prowadzić.