Jeśli jest miejsce, gdzie majątek można zbić na wszystkim, to są to na pewno Stany Zjednoczone. Ostatnio na rynku pojawiły się firmy oferujące przytulanie za pieniądze
. Chętnych nie brakuje. Czy chęć zarobienia pieniędzy nie ingeruje tu zbyt mocno w moralność człowieka?
Każdy człowiek potrzebuje miłości i czułości, nie zawsze jednak ma ją od kogo otrzymać – i komu ofiarować. Choć to uczucia, których podobno nie można kupić, niektórzy zdesperowani ludzie płacą za przytulanie w czystej postaci – bez podtekstów seksualnych. Po prostu chcą poczuć bliskość drugiej osoby, jej zrozumienie i wsparcie. Potrafią zapomnieć o tym, że usługa ma określoną cenę i czas. Daje się im mrzonkę bycia kochanym.
Z jednej strony to dobrze, że ludzie wreszcie przypominają sobie, jak ważne dla ich życia emocjonalnego są czułość i bliskość. Przytulanie ujęte w kategoriach czysto naukowych ma dobry wpływ na nasze zdrowie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Stymuluje wydzielanie endorfin – hormonów szczęścia, odstresowuje, rozluźnia mięśnie, łagodzi dolegliwości takie jak ból, duszności itp. Jednak zastanówmy się nad granicą pomiędzy nauką i duchowością, którą już nie tak trudno ująć w ramy biologii i psychologii. Ta linia w przypadku przytulaniowego biznesu jest bardzo niewyraźna. Nie wiadomo, czy człowiek obsługiwany w ten sposób zdaje sobie sprawę, że są zaspokajane tylko potrzeby jego ciała i mózgu. Jeśli raczy się mrzonkami o odnalezionej miłości, może się bardzo rozczarować i popaść w jeszcze większe problemy niż przed „terapią”.
Aby zostać profesjonalnym „przytulaczem”, potrzeba kilku tygodni specjalistycznego szkolenia, na którym kandydaci są dokładnie informowani o tym, co wolno a czego nie wolno zarówno im, jak i ich klientom. Każde naruszenie zasad może bardzo kogoś zranić, a także prowadzić do dwuznacznych sytuacji, których w tym biznesie trzeba unikać za wszelką cenę. Przytulanie ma być stanowczo braterskie lub matczyne, nigdy nie damsko-męskie. Pracownicy muszą znać szereg pozycji do przytulania, które nie wywołują w większości osób pewnych niepożądanych odruchów. Uczą się także delikatności, empatii i czytania czyichś emocji z mowy ciała itp. W pewnym sensie stają się terapeutami z gruntownym przeszkoleniem w tej dziedzinie.
W ofercie firm świadczących tego rodzaju usługi można znaleźć, poza przytulaniem, także trzymanie za rękę, głaskanie po głowie, intymną rozmowę, zwierzenia, a nawet wspólne słuchanie muzyki czy czytanie książek – niektórych właśnie ono odpręża i daje siły ich skołatanym nerwom. Wszystko, co w platoniczny sposób zapewnia ludziom komfort psychiczny, można zamówić w takiej firmie.
Zestresowani, pogrążeni w depresji ludzie są gotowi zapłacić naprawdę dużo za godzinę czułości. W USA jest to co najmniej kilkadziesiąt dolarów. Każdy dodatek powiększa te koszty, ale i tak chętnych nie brakuje. Pozostaje pytanie, czy taki biznes jest etyczny, skoro nawet w tak liberalnym państwie jak Stany Zjednoczone działa już na granicy legalności. Czy niebawem ta moda dotrze i do Polski?